Treść wczorajszego zgłoszenia:

W stadzie dzikich kotów jest jeden, który kiedyś musiał być czyjś, 

nie poradził sobie na wolności, jest zagłodzony, przetrącony i już chyba nie ma sił żeby żyć. Pomóżcie mu..

Treść zgłoszenia chyba nie była tak tragiczna jak zdjęcie tego biedaka.

Nasze wolontariuszki walcząc z rozumem pojechały po niego,

nie musiały go nawet szukać, siedział przyklejony do drzwi wejściowych na jakąś klatkę schodową, cały mokry, skulony, zrezygnowany.

Widać że chciał wejść do środka, schronić się przed deszczem ale nikt go nawet nie wpuścił.

U weterynarza okazało się że to dorosły kocur, nie ma ani jednego zęba, waży zaledwie 2 kilo, jest odwodniony, zagłodzony, ma niedowład przedniej łapki.

Dawno nie widzieliśmy tak upodlonego zwierzaka.

Mimo braku sił, po nakarmieniu go i utuleniu w kocyk, on zaczął cichutko mruczeć, robiąc banki z ropnego kataru. To był naprawdę tragiczny widok.

Bardzo Was prosimy o pomoc w uzbieraniu środków na jego leczenie. Nie wiemy czy się uda, ale bardzo chcielibyśmy dać mu tą szansę.